Witam Kochani. :-)
Coś mi jednak bardziej po drodze pisanie na blogu w piątki niż w soboty, więc przeniosłam się z publikacją nowych postów na piątki. :-)
Dziś bierzemy bardzo ciekawy temat na tapetę, tak mi się przynajmniej wydaje, a mianowicie pisanie książek. Nie jestem wielką ekspertką w tej dziedzinie, bo piszę raptem swoją czwartą książkę w życiu, przy czym dwie z nich zostały wydane, a trzecią, czyli drugi tom mojej niedawno wydanej powieści – jak obiecałam sobie i moim czytelnikom – chciałabym wydać pod koniec wakacji. Więc może i niewielkie, ale jednak jest to już jakieś doświadczenie, dlatego pomyślałam sobie, że podzielę się z Wami moimi refleksjami dotyczącymi pisania książek.
Od czego zacząć pisanie książki? Myślę, że przede wszystkim musimy mieć jakiś pomysł, o czym w ogóle tę książkę chcemy napisać. Owszem, czasem można popłynąć z prądem i pisać spontanicznie, co nam pióro na papier przyniesie, ale generalnie jestem zdania, że dobrze jest sobie stworzyć chociaż jakiś bardzo ogólny szkielet książki – określić tematykę oraz grupę docelową utworu, no i w związku z tym cel jego pisania (np. czy ma on czegoś innych nauczyć, jak na przykład poradnik, podręcznik, wywołać w czytelnikach jakieś konkretne emocje, być czytany dla relaksu – wtedy piszemy np. coś z beletrystyki), ponieważ to określenie przeznaczenia książki pomoże nam określić również gatunek literacki, do którego będzie ona należeć oraz jakim językiem powinniśmy pisać). Określenie sobie celu pisania i grupy docelowej generalnie pomoże nam w ustaleniu wielu kwestii.
Jeśli piszemy powieść to dobrze jest mieć w głowie przynajmniej ogólnie historię, którą chcemy opisać, dobrze jest stworzyć sobie jakiś konspekt, plan w punktach czy streszczenie albo przynajmniej jego część. Określić główne wątki. I stworzyć ogólny zarys bohaterów pierwszego planu. Inaczej cała fabuła może nam się rozjeżdżać, być nieskładna, nielogiczna. Reszta, w miarę pisania, sukcesywnie przyjdzie sama. Ale jakaś baza, na samym początku, przynajmniej wg mnie, musi być. W przeciwnym razie w naszych myślach zapanowałby straszny chaos i po pewnym czasie moglibyśmy w końcu zagubić się w fabule, różnych wątkach itd.
Jak często siadać do pisania? Niektórzy piszą konsekwentnie codziennie po kilka czy kilkanaście stron, inni zasiadają do swojego dzieła, kiedy mają wenę. Potrafią na przykład przez kilka dni siedzieć niemal non stop nad swoją książką, a potem nie zajrzą do niej tygodniami. Ja generalnie jestem zdania, że lepiej mniej, ale częściej, bo kiedy odłożymy pracę nad naszą książką na dłużej to jej treść i pomysły z nią związane stają się nam bardziej odległe, czasem nawet możemy zapomnieć, o czym dokładnie pisaliśmy. Osobiście, jeśli piszę książkę, to staram się napisać choć jedną stronę, ale codziennie lub prawie codziennie.
Jak długo pisze się książkę? Zależy to od wielu czynników, przede wszystkim jest to związane z gatunkiem literackim, z którym przychodzi nam się zmierzyć. No bo jeśli piszemy na przykład jakiś poradnik to wydaje mi się, że zajmuje to o wiele mniej czasu niż stworzenie powieści. Tak przynajmniej było w moim przypadku. Powiem Wam szczerze, że mój poradnik "Język obcy w czterech ścianach", dotyczący samodzielnej, skutecznej nauki języków obcych pisałam przez pięć dni. Fakt, publikacja ta ma jedynie nieco ponad sto stron, więc pisało mi się ją szybko. Ale innym faktem jest moje zagłębianie się w danej aktywności na tyle, że świata poza tym nie widzę i wykonuję daną czynność niemalże non top z przerwami na toaletę, jedzenie i sen. Drugi poradnik – "Żegnaj tyranie, witaj przyjacielu!", który czeka sobie na razie dalej na wydanie, pisałam, jeśli dobrze pamiętam, przez półtora tygodnia. No ale z kolei z powieścią już mi tak szybko nie poszło. To dłuższa zabawa. Trzeba wykreować bohaterów, stworzyć jakąś fabułę, w dodatku wszystko musi mieć jakieś ręce i nogi... Trochę to skomplikowane, wymaga więcej czasu. Pisałam ją przez bite trzy miesiące, bez poprawek. Z tym, że w przypadku powieści nie potrafiłam już pisać niemalże ciurkiem, tak jak to miało miejsce w przypadku poradników, bo następowało tzw. zmęczenie materiału, irytacja. Czasem pisałam po kilka stron codziennie, a czasem nie pisałam nic przez niemal tydzień. Ale dłuższych przerw w pisaniu raczej nie robiłam, by nie wypaść, jak to się mówi, z rytmu.
Napisanie książki było dla mnie w całym procesie wydawniczym chyba najprostszą czynnością, choć może trudno w to uwierzyć. Kiedyś pewna autorka poradnika dotyczącego nauki języków obcych powiedziała w nagraniu na swoim kanale You Tube, że już rzyga swoją książką, bo czyta ją chyba dziesiąty raz. Wtedy nie do końca wiedziałam, co ma na myśli. Ale gdy zaczęłam sprawdzać swoją książkę, to zaczęłam to rozumieć. :) Sprawdzałam moją powieść ładnych kilka razy, czytając ją dokładnie werset po wersecie, od deski do deski. I za każdym razem, o zgrozo, wyłapywałam nowe błędy językowe, stylistyczne itd.! Od razu się przyznaję – moja książka nie jest idealna pod względem poprawności edytorskiej czy nawet i językowej (czasem brakuje gdzieś przecinka albo zdarzy się literówka). A to dlatego, że korektę książki robiłam całkiem sama. Dobrze – bo na pewno zaoszczędziłam trochę pieniędzy. Niedobrze – no bo wtedy nie wiedziałam jeszcze nic o fachowej korekcie, więc rzeczywiście jest w mojej powieści trochę błędów, ale na szczęście raczej nie językowych tylko edytorskich, na przykład błędów składu książki. Ale wcześniej nie wiedziałam nic o tzw. bękartach, wdowach, sierotach, szewcach i innych błędach składu. :-) A teraz już trochę wiem. Ale o tym może innym razem. :-)
Czy pisanie książki jest lekkie i przyjemne? Czasem tak bywa. Ale czasem to też bardzo żmudne zajęcie, wymagające wiele cierpliwości, by przede wszystkim być w stanie tę książkę napisać do końca. Bo nie sztuką jest zacząć. Sztuką jest dobrnąć do jej zakończenia. A chwile zwątpienia się pojawiają, i to często. Wtedy ma się ochotę rzucić to całe pisanie w cholerę. Myślę jednak, że jeśli się już zaczęło coś robić, to warto pociągnąć to do końca. Zwłaszcza że uczucie, które towarzyszy nam, kiedy trzymamy już w rękach egzemplarz wydanej, napisanej przez nas książki, jest bezcenne!
Jak już wspominałam – moja książka nie jest idealna, ale jestem z niej dumna, bo to moja pierwsza powieść. A drugi jej tom postaram się udoskonalić, by na przykład tych błędów edytorskich już nie popełnić. Wciąż uczę się czego nowego i to, uważam, jest fantastyczne. Tymczasem pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam do przeczytania mojej powieści "Sekrety Lilly. W kleszczach przeszłości", którą możecie kupić w formie drukowanej na przykład w księgarni internetowej Bonito: https://bonito.pl/produkt/sekrety-lilly-w-kleszczach-przeszlosci?gclid=Cj0KCQjwlPWgBhDHARIsAH2xdNcyomIdQYhmuC8DTrFnBnQjV8kSBNpJI71OzuJxtzgGPskXYvY_RAEaAsEEEALw_wcB