Cześć, Kochani!
Już wkrótce lato, a wraz z nim wakacje – czas podróży, przygód i odpoczynku. Przynajmniej z założenia. :)
Ja także muszę trochę odpocząć. Tak, czuję się przemęczona, fizycznie i psychicznie. Jak to się mówi – mam sporo rzeczy na głowie. Ciężko jest mi wszystko pogodzić. Zajmują mnie sprawy związane z dwiema wydanymi przeze mnie w ostatnim czasie książkami (Sekrety Lilly. W kleszczach przeszłości i Żegnaj tyranie, witaj przyjacielu!), skrzypce, zajmowanie się tekstami od innej strony (ale o tym na razie cicho sza!) i mediami społecznościowymi, mam też naprawdę sporo nauki... A godzin w dobie jest tylko 24, z czego przez przynajmniej kilka (a z tym ciężko u mnie, Pani Bezsenność nawiedza mnie niemal każdej nocy) muszę spać. Nie omijają mnie też, jak każdego, problemy osobiste.
Zdecydowanie potrzebuję trochę zwolnić tempo i zadbać o siebie. Wszystkie moje kreatywne aktywności są dla mnie fascynujące, wciągają mnie na maxa! Bo taka właśnie jestem – gdy coś robię, to z zaangażowaniem, wkładam w to całe swoje serce. Na nudę nie narzekam, mimo iż żyję w izolacji z powodu mojego schorzenia. To moje zaangażowanie ma swoje plusy, z pewnością, ale bywa też dla mnie wyczerpujące – często czuję się przytłoczona, zmęczona, czasem się załamuję, mam w sobie obawę i jakąś panikę, czy ja aby na pewno temu wszystkiemu podołam.
Dlatego właśnie potrzebuję trochę wytchnienia, a w związku z tym muszę z pewnych aktywności zrezygnować. I drogą dedukcji padło na pisanie bloga. Ja też jestem człowiekiem, mam swój limit energii, bywam zmęczona, a nawet wyczerpana. Długo temu zaprzeczałam, ale kiedyś w końcu trzeba dopuścić tę (jakże odkrywczą) prawdę do siebie. Mam prawo nie mieć siły, nie dawać rady, być padnięta, czuć się zniechęcona. Nie muszę ze wszystkim dawać rady i nie ma w tym nic złego ani dziwnego (choć dla mnie samej kiedyś było).
A jak do tego doszłam? Zapraszam Was do przeczytania mojego poradnika Żegnaj tyranie, witaj przyjacielu!.
Wracając do tematu... Podjęłam decyzję o zawieszeniu pisania bloga. Ale nie żegnam się na zawsze, robię tylko przerwę w jego pisaniu, i to wcale nie aż tak długą. Wracam do Was już pod koniec sierpnia – z niespodziankami, nowymi aktywnościami i mam nadzieję, że ze zdobytą siłą, energią, zapałem.
A jak ładuję baterie? Rower to jest to! Poniżej fotki z chwil, które łapię, kiedy mogę, by wsiąść na rower i zapomnieć o wszystkich problemach i smutkach.
Kochani, życzę Wam wspaniałych, emocjonujących, ale też i spokojnych wakacji, wypocznijcie, łapcie witaminę D!
Do "zobaczenia" za kilka tygodni! :)