Podobno to, co czujemy dobrze jest ubrać w słowa wiersza, więc...
Demon i chusta
I kiedy myślę, że wszystko zaczyna się jakoś układać,
kiedy wydaje mi się, że w końcu odbiłam się od dna,
kolejna czarna mara pojawia się na horyzoncie
i zaczyna krążyć nad moją głową,
chcąc zabrać mi ostatnie promyki słońca,
których tak długo szukałam na pochmurnym niebie swojej egzystencji
aż w końcu udało mi się je odnaleźć.
Przeciwstawiam się, a złość narasta we mnie z prędkością światła.
Nad głową pojawiają się błyskawice.
Biją ode mnie czy od maszkary?
Nie zgadzam się! Nie chcę już żyć w mroku! - grzmię gromko.
Walka.
Demon zła i wysłannik światła niosący nadzieję na lepsze jutro
walczą w moim ciele, duszy i umyśle,
przeszywając je na wskroś.
Skręcam się z bólu.
Dość! Przestańcie! Dość już mówię!
Zostawcie mnie wszyscy w spokoju!
Chcę stąd zniknąć!
Mam dość tej walki!
O życie, o zdrowie, o siebie.
Brak tchu.
Kolejny raz duszę wszystko w zarodku.
Jakby nic się nie wydarzyło.
Zimno mi.
Otulam się chustą w kolorze promieni słońca,
utkaną misternie z optymizmu, odwagi, cierpliwości i siły.
Nie do końca dobrze na mnie leży.
Uwiera mnie i drapie, bo materiał jest trochę sztuczny.
Jak mój optymizm.
Ale to jedyna rzecz, która pozwala mi się ogrzać
i odpędzić od siebie ciemność.
Obrazek pochodzi ze strony: http://gajowiec.pl/swiatlo-w-terapii/