Dzisiejszy post tak zupełnie na szybko, ponieważ w końcu w moje ręce wpadła tzw. igła odwrotna, którą wyciąga się pasemka wełny nadając jej jednocześnie lekki efekt puszystości.
No więc postanowiłam ją wypróbować. Efekty, muszę przyznać, nie są tak spektakularne jak się tego spodziewałam, dla mnie jest to raczej rozczochranie niż napuszenie :) . Ale może potrzebuję też nabrać po prostu wprawy... W końcu trzymałam ją dziś w rękach po raz pierwszy w życiu.
A Wy jak myślicie - widać efekt puszystości czy nie? Jest jakaś różnica? Zapraszam do obejrzenia zdjęć szarego kotka po napuszeniu.