Hej Kochani.
Ponieważ wczoraj obchodziliśmy Dzień Ojca to pomyślałam sobie, że może warto się choć pobieżnie zmierzyć z tematem wpływu jaki ma na dziecko jego... brak. Czy ojciec jest w ogóle potrzebny? Nie wystarczy tylko matka, by mogło rozwijać się prawidłowo emocjonalnie? Nie, raczej nie wystarczy...
Brak ojca skutkuje u dzieci tym, że w dorosłym życiu czują się one niepełne, mają również problemy ze stworzeniem satysfakcjonującego, szczęśliwego, trwałego związku. Wyrastają bez poczucia bezpieczeństwa, jakie daje postać ojca. Są niepewne siebie, nieufne, lękliwe. Dzieciom nie posiadającym ojca brakuje jakiejś ich własnej części. Zamiast tego mają w tym miejscu pustkę, którą nie wiedzą czym i jak wypełnić. Te, które nigdy go nie poznały nie wiedzą do końca, za czym tęsknić. No bo przecież jeśli czegoś nie znamy to jak może nam tego brakować?
Dzieci takie czują się często gorsze. A im są starsze, tym większą niechęcią, a czasem i nienawiścią do siebie pałają i wymagają od siebie coraz bardziej i więcej. W ich podświadomości mogą pojawiać się myśli, że nie były i nie są dość dobre, skoro tata nie chciał przy nich zostać, że nie chce ich poznać. Zdarza się, że wyrastają na ludzi sukcesu, potrafią pokonywać różne przeszkody życiowe, wiele osiągają, zdobywają nagrody... Ale w dorosłym życiu mimo wszystko wciąż czują się nic nie warte. I nie pomagają osiągane cele, sukcesy.
Wciąż robią wszystko, by zasłużyć na miłość, aprobatę, sympatię i akceptację ludzi wokół nich. Ciągle nie wierzą w siebie, uważają, że są gorsze, mają bardzo niskie poczucie własnej wartości. Jeśli dzieci takie mają kochającą matkę to jeszcze pół biedy, może ona częściowo wypełnić tę pustkę wynikającą z braku ojca. W przeciwnym razie mogą czuć się bardzo opuszczone, niekochane, osamotnione, nic niewarte. Często szukają sympatii i akceptacji wśród ludzi ich otaczających. Są w stanie zrobić wszystko, by tylko ktoś podarował im trochę jakiegoś pozytywnego uczucia, czasu, uwagi. Z tego powodu bywają wykorzystywane. Stają się wszystkim, czego potrzebują inni, są grzeczne, posłuszne, spełniają oczekiwania innych. Wszystko po to, by usłyszeć, że są ważne, że ktoś je kocha, że są potrzebne i mile widziane.
Warto też wspomnieć, że dzieci takie nie nienawidzą najczęściej ojca za to, że ich nie chciał, że ich zostawił. One nienawidzą siebie i zaczynają z czasem krzywdzić właśnie same siebie. Nie ulega więc wątpliwości, że ojciec jest każdemu dziecku bardzo potrzebny. A gdy go brakuje to dziecko może mieć przeróżne problemy emocjonalne i może mu być w życiu naprawdę ciężko.
Chciałabym jednak zauważyć jedną rzecz - moim zdaniem czasem lepiej jest nie mieć w ogóle ojca niż mieć ojca, który nadużywa alkoholu, jest narkomanem, znęca się nad rodziną, bardzo zaniedbuje dzieci, bije je. Czyli generalnie w sytuacji, gdzie jego obecność powoduje brak spokoju i stabilizacji w rodzinie, a jedynie wywołuje jeszcze większy brak poczucia bezpieczeństwa.
Pewnie dla niektórych z Was nie jest tajemnicą, że ja także nie mam ojca. Nigdy nie poznałam go osobiście, widziałam go tylko na zdjęciach. I jasne, że chciałabym go poznać. Bo przecież bądź co bądź jestem jego częścią. Ale też nigdy specjalnie za nim nie tęskniłam, gdyż nie znając go, nie wiedziałam, za czym mam tęsknić. Poza tym nie będę biegać za kimś, dla kogo nigdy nie byłam na tyle ważna, by chociaż raz w życiu chciał wysłać mi kartkę na Święta, nie mówiąc już o poznaniu mnie. I tak sobie w tym wszystkim myślę, że jeśli mój ojciec miałby być dla mnie niedobry to lepiej, że nie mam go wcale.
Ojciec biologiczny, który zostawił dziecko jeszcze przed jego urodzeniem lub wkrótce potem dla mnie osobiście nie znaczy nic. Absolutnie nic. Ponieważ nie ma żadnej więzi stworzonej między nim a dzieckiem. Dla mnie jego postać jest wówczas równoznaczna z obcą osobą.
A Wy co generalnie na ten temat myślicie - czy ojciec jest niezbędny w prawidłowym rozwoju dziecka? Czy to ważne, żeby kiedykolwiek poznać swojego ojca osobiście?
Zdjęcie pochodzi ze strony: https://zszywka.pl/p/spacer-z-tata-15047089.html