Witajcie Kochani.
W ciągu dnia zastanawiałam się, o czym by tu dziś napisać na blogu. No to teraz mam temat... Na nieszczęście. Bo w momentach takich jak ten po prostu nie chce mi się żyć z moją chorobą - MCS.
Ale od początku. Wszystko zaczęło się od sprawy błahej i bardzo przyziemnej - w domu zepsuła się kuchenka gazowa i trzeba było chcąc nie chcą kupić niestety nową. Dziś wieczorem przyjechali panowie, dostarczyli, potem monter ją zamontował i... dla mnie zaczął się koszmar. W całym domu pachnie bardzo perfumami tych ludzi i co gorsza pachnie też sama kuchenka. Moje ciało nie znosi zapachów jakichkolwiek nowych sprzętów, czuć od nich chemię z tworzyw, z których są wykonane. No i dramat, nie mogę wejść na dłużej do kuchni, przebywać tam, nie mówiąc już o gotowaniu. Niewiele pomaga wietrzenie.
W takich momentach po prostu chce mi się wyć i nie chce mi się już żyć. Znów te same objawy - siada mi krążenie, kończyny robią się sztywne, blado-sine, drętwieje mi język, głowa, ręce, mam silny ból głowy i podwójne widzenie, splątanie umysłowe, napięcie i agresja, silny refluks oraz inne sensacje. Jak mam teraz wejść do kuchni? :( Czasem naprawdę brakuje mi sił, choć staram się myśleć pozytywnie. Ale w takich chwilach nie potrafię. Nie wiem co dalej, ze mną, z moim życiem. Czasami chciałabym się po prostu rozpłynąć w powietrzu.
Jest 20.20. Siedzę zamknięta w swoim pokoju i czekam aż przynajmniej te perfumy się wywietrzą i będę mogła wyjść swobodnie na korytarz.
Bez odbioru.
Zadjęcie pochodzi ze strony: https://zszywka.pl/p/smutek-placz-szczescie-zalamanie--m-12869180.html